Jeżeli szukasz jakiś ciekawych wierszy związanych z religią i podobnymi tematami to bardzo dobrze trafiliście. Mamy Wam je właśnie do zaoferowania zarówno te do zeszytu jak i też krótkie i długie do nauki na pamięć. Własne propozycje takich wierszy możecie dodać w dziale z komentarzami do wpisu.
Miłość jak słońce: ogrzewa świat cały
I swoim blaskiem ożywia różanym,
W głębiach przepaści, w rozpadlinach skały
Dozwala kwiatom rozkwitnąć wionianym
I wyprowadza z martwych głazów łona
Coraz to nowe na przyszłość nasiona.
Miłość jak słońce: barwy uroczemi
Wszystko dokoła cudownie powleka;
Żywe piękności wydobywa z ziemi,
Z serca natury i z serca człowieka
I szary, mglisty widnokrąg istnienia
W przędzę z purpury i złota zamienia.
Miłość jak słońce: wywołuje burze,
Które grom niosą w ciemnościach spowity,
I tęczę pieśni wiesza na łez chmurze,
Gdy rozpłakana wzlatuje w błękity,
I znów z obłoków wyziera pogodnie,
Gdy burza we łzach zgasi swe pochodnie,
Miłość jak słońce: choć zajdzie w pomroce,
Jeszcze z blaskami srebrnego miesiąca
Powraca smutne rozpromieniać noce
I przez ciemność przedziera się drżąca,
Pełna tęsknoty cichej i żałoby,
By wieńczyć śpiące ruiny i groby.
***
Moje życie jak różańcowe paciorki
przesuwają się cicho wytrwale
moje dni jak tajemnice różańca
raz radosne, raz bolesne
i raz gorejące w chwale
Niech tajemnic radosnych dni osnowa
cierniem bólu nie przysłania
bo w nich pragnę przeżyć raz jeszcze
dni tak piękne jak cud Zwiastowania
W bólu i trudzie pnę się przez życie
póki w progu domu Ojca nie stanę
lecz najpierw we mnie to co złe
musi być cierniem ukoronowane
Lecz są dni jasne jak ta jedyna
wszechmocna noc Zmartwychwstania
gdzie Bóg zwyciężą we mnie to co jest bezsilne
samo niezdolne do powstania
***
Żal że się za mało kochało
że się myślało o sobie
że się już nie zdążyło
że było za późno
choćby się teraz biegało
w przedpokoju szurało
niosło serce osobne
w telefonie szukało
słuchałem szerszym od słowa
choćby się spokorniało
głupią minę stroiło
jak lew na muszce
choćby się chciało ostrzec
że pogoda niestała
bo tęcza zbyt czerwona
a sól zwilgotniała
choćby się chciało pomóc
własną gębą podmuchać
na rosół za słony
wszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało
nagie niepewne
***
Choć przyrzekamy poprawę,
nie dotrzymujemy słowa.
Kiedy mija zagrożenie,
grzeszymy od nowa.
A Ty Panie
ciągle nam wybaczasz,
rozgrzeszasz,
miłością otaczasz.
Dla naszego zbawienia
cierpisz katusze,
walczysz o nas,
o każdą duszę.
A czy my
to doceniamy?
Czy my
dostatecznie Cię kochamy?
Czy potrafimy
zrezygnować z przyjemności,
by Cię uchronić od boleści,
poniżenia,
pohańbienia?
Czy jesteśmy gotowi
zawrócić ze złej drogi,
by uchronić Cię przed katowaniem,
ukrzyżowaniem?
Bezgraniczna jest Twa miłość.
Cierpiąc za nasze grzechy,
nigdy nie mówisz koniec, dość!
Posłusznie wypełniasz wolę Ojca.
Szykujesz dla nas w niebie mieszkanie,
a my ?
Czy my zasługujemy na nie?
Czy otwarcie wyznajemy wiarę?
Czy gotowi jesteśmy dla Ciebie ponieść ofiarę?
Czy gotowi jesteśmy stanąć w Twojej obronie,
kiedy inni mówią, że Bóg to zacofanie?
Czy wedle przykazań żyjemy?
Czy je wszystkie akceptujemy?
Czy kochamy bliźniego?
Czy nie uchylamy się od czynienia dobrego?
Czy?
Można zadać kolejne i kolejne pytanie,
a Ty Panie Jezu,
Ty znasz odpowiedź na nie.
Choć nie zadawala Cię wcale,
Ty nas kochasz dalej.
Kolejną nam szansę dajesz,
w walce o nasze życie wieczne nie ustajesz!
A my wciąż ranimy Cię od nowa.
Nieustannie krwawią Twoje rany.
A my gotujemy Ci Golgotę,
nasz Jezu ukochany!
Krzyż na ramionach,
korona cierniowa,
taki okrutny los,
lud Ci zgotował.